Profil użytkownika turin
Bardzo dobry film jak na przedstawiciela rodziny 'o chodzeniu po lesie'. Przypadł mi do gustu znacznie bardziej niż nagradzane 'Essential Killing': Mamy tu ewolucję postaci, głębsze pytanie o to, co człowiek jest w stanie zrobić by przetrwać, a do tego nie brakuje akcji i całość jest dość krótka. Z czystym sumieniem polecam w kategorii filmów festiwalowych.
Rozumiem, o czym jest ten film, lecz uprzedzony zawczasu, iż wszystko jest od początku do końca zmyślone nie pozwalało mi zostać wciągniętym w świat stworzony przez reżysera. Do tego ostatnia scena była zbyt dosłowna, obrażając domyślność i uwagę widzów.
O mamo, ale grafomania. Nawet bankiet po otwarciu sputnika nie był w stanie zatrzeć złego wrażenia.
Zabawne, jak najlepszym filmem o komputerowych geekach, jest autentyczna historia. Jestem wdzięczny Fincherowi za autentyzm - wreszcie ekrany komputerów są w miarę realistyczne, a nerd-mowa zawieera ograniczoną liczbę nonsensu dla samych buzz-wordów. Nie jest to poziom najlepszych jego filmów, ale zdecydowanie warto, choćby jako test umiejętności szybkiego czytania: bohaterowie wypluwają z siebie słowa niczym karabiny maszynowe.
Szacunek należy się za opowiedzenie historii bez dialogów (te nieliczne są zbędne dla zrozumienia filmu), za dobre zdjęcia, wreszcie za nierozwleczenie go ponad miarę Niestety samo to, ani temat na czasie, nie czyni dobrego filmu. Napięcie wraz z upływem czasu maleje zamiast rosnąć, a ja, wraz z kolejnymi ranami odnoszonymi przez protagonistę coraz mniej w niego wierzyłem. To zdecydowanie nie jest film Hollywoodzki, ale nie jest od nich bardziej realistyczny.
Przeżyję, że potworów prawie nie widać, efektów w 'Terminatorze' jest jeszcze mniej. Ale ten film nie jest ani straszny, ani wciągający, ani interesujący.
Historia zgodna z żelaznym schematem high scool movie, plejada bohaterów żywcem z katalogu i niemiłosiernie irytujące aktorstwo głównych aktorów. Tylko dla nastolatków na randce.
Festyn rysunkowej juchy i gnatów. Nadaje się na męskie popijawy, na inne okazje niekoniecznie.
Nie wiem, o czym jest ten film. Widać, jak początkowy sukces Ivana zaczyna go trapić, jak nie może znaleźć się w nowej sytuacji. Nie wynikają z tego jednak żadne racjonalne działania, nie widać rozwoju czy apogeum jego przemiany osobowości.
Jako horror się nie sprawdza - nie jest specjalnie straszny. Jako dramat rodzinny płytkie - nie dowiadujemy się o rodzinie ani praktykowanym przez nich ceremoniale praktycznie nic. Ani główni bohaterowie, ani śledząca ich policja nie wzbudza naszego zainteresowania, a najsympatyczniejszymi postaciami są ofiary - prostytutki, więc przez cały czas seansu nie obchodził mnie niczyj los. Kiepsko.
Jednowątkowa, prosta i nieco infantylna historia, przypominająca bardziej etiudę studencką niż 'dorosły' film. Na szczęście trwa na tyle krótko, że nie zdąża się znudzić.
Jeśli reżyserce zależało na pokazaniu, jak żmudne jest poszukiwanie przyjaciółki z podstawówki, to udało się znakomicie: widzowie łączą się w ogromnym znużeniu z główną bohaterką. Nawet gdyby usunąć liczne niepotrzebne sceny rezultat i tak byłby nędzny.
Baśń powinna porwać widza, tak by zapomniał o Bożym świecie. Bibliotheque Pascal to się nie udało.
Dobrze sfilmowana film o piłce. Nic oryginalnego, ale porządnie zrobione.
Syn, który chce zostać pisarzem i despotyczny ojciec, który wymaga od niego, by poszedł w jego ślady i studiował na politechnice. Brzmi jak klisza? Bo jest nią.
'Żyć szybko, umierać młodo' na LSD; narkotyczna wizja, w której wszystko się może zdarzyć - i się zdarza. Ale jazda!
Powolny, poetycki film. Skupia się na odkrywaniu świata i życia przez Nozomi. Dużo spokojnych, statycznych i filozofujących scen, mało fabuły. Nie mój typ.
Podczas gdy krytycy określają 'Niezniszczalnych' nawiązaniem do kina akcji z lat 80 (ah, to Commando), Rodriguez kręci takie filmy bez przerwy od lat. Machete to kolejny bezsensowny festiwal przemocy o nierealistycznej fabule, wielkim twardzielu i pięknych kobietach. Scena skoku na jelitach wpisze się na stałe do historii kina.
Film, koncert i happening w jednym - świetne doznania muzyczne i mnóstwo śmiechu. Pozycja obowiązkowa!
Ten film mógł być o wielu rzeczach - o poświęceniu wojnie, o człowieczeństwu przez nią tłumionym, o samotności, o odbudowaniu życia w zniszczonym świecie. Nie jest o żadnym z tych tematów, a całość jest do bólu niewiarygodna - nie wierzę w ani jedną rzecz, którą robi bohater, jego działania wydają się pozbawione przyczynowości i logiki. Bury film w przenośni i dosłownie.